• baner1
  • baner2
  • baner3

Świętogórska bazylika pękała w szwach. Wszystko za sprawą koncertów w ramach czwartego już Festiwalu Muzyki Oratoryjnej „Musica Sacromontana”. Impreza na dobre przyjęła się w Gostyńskiem. Stała się nie tylko gwarancją atrakcji dla melomanów, ale i wizytówką promującą ziemię gostyńską.


Symbolicznego otwarcia imprezy dokonał oraz do duchowych przeżyć zachęcał ks. Zbigniew Starczewski, prokurator krajowy Federacji Kongregacji Oratorium Św. Filipa Neri.


Sobotni wieczór 26 września minął pod znakiem koncertu z okazji 200. rocznicy śmierci Josepha Haydna pt. „Pory Roku na Świętej Górze”. Wystąpił Wrocławski Zespół Solistów „Ricordanza” ze znakomitymi skrzypkami w roli solistów: 18-letnim Wiktorem Kuzniecowem Juniorem i jego ojcem – Wiktorem Kuzniecowem Seniorem. Podczas inauguracyjnego koncertu na telebimie prezentowane były fotografie autorstwa brata Franciszka Kiklicy, pochodzące z albumu „Święta Góra. Cztery pory roku”. Publiczność gromko oklaskiwała „Pory roku” Josepha Haydna, „Cztery pory roku” Antoniego Vivaldiego oraz „Cztery pory roku w Buenos Aires” Astora Piazzolli.

Nazajutrz w barokowych murach bazyliki zabrzmiało prawykonanie pochodzącej z klasztornych archiwów mszy autorstwa gostynianina Maksymiliana Koperskiego pt. „Na Stopniach Twego ołtarza” w interpretacji Chóru Chłopięcego i Męskiego Filharmonii Poznańskiej „Poznańskie Słowiki” pod dyrekcją prof. Stefana Stuligrosza. Chór ten wykonał także „Mszę Piotrowińską B-dur” Stanisława Moniuszki.

Niedzielny występ „Poznańskich Słowików” był ich pierwszym w ramach młodego świętogórskiego festiwalu, ale nie debiutem tegoż chóru w tej świątyni. Prof. S. Stuligrosz pojawia się tu czasami niespodziewanie – przynajmniej dla wiernych – na mszy świętej. Czy jest coś co przyciąga profesora do tego miejsca w sposób szczególny?


-- Mam tutaj wielu przyjaciół. Jest ksiądz Zbigniew Starczewski, ksiądz Bernard Mariański... Człowiek dużo zawdzięcza Matce Bożej. Przyjeżdżam pomodlić się i podziękować świętogórskiej Róży Duchownej. Ponadto przyciąga atmosfera Świętej Góry, która sprzyja odpoczynkowi. Mam tutaj dobrą opiekę. W klasztorze panuje braterska miłość i braterskie porozumienie, wszyscy się wzajemnie szanują, pomagają sobie. Takie braterstwo mnie buduje – przyznał S. Stuligrosz w rozmowie z Ngg.

Profesor wraz ze swym chórem na przestrzeni minionych 70 lat „przetestował” setki koncertowych wnętrz na świecie. Jaką akustyką dysponuje bazylika filipinów w Gostyniu? Czego jej brakuje, by mogła stać się światową ekstraklasą wśród sal koncertowych muzyki sakralnej?


-- Uważam, że nie brakuje niczego. Jak każda świątynia, ma swoją atmosferę i akustykę. Dobrze się tutaj śpiewa. Gdy wypełniona była publicznością, to tym bardziej można było realizować wszelkie odcienia dynamiczne i swobodnie śpiewać – przyznał prof. S. Stuligrosz.

Po niedzielnym koncercie przyznał, że przydałyby się tu „porządne” organy. W niedzielę chórowi towarzyszył bowiem organista grając na pozytywie organowym przywiezionym z Poznania. Świętogórskie organy od dłuższego czasu nie nadają się do użytku.

Tutejsze archiwa pełne są niespodzianek. Tak przynajmniej mówią o najnowszych znaleziskach tutejsi kustosze. Czym dla prof. S. Stuligrosza są dzieła Zeidlera, braci Koperskich, czy Jędrowskiego? Czy Zeidler słusznie został nazwany „polskim Mozartem”?

-- Gdy byłem jeszcze rektorem poznańskiej Akademii Muzycznej, śpiewaliśmy piękne nieszpory Józefa Zeidlera, ale partytura tego dzieła znajdowała się w archiwum Katedry Gnieźnieńskiej. To jest bardzo piękna muzyka. Można określić Zeidlera mianem „polskiego Mozarta”, chociaż… Mozart jest jednak nieosiągalny – twierdzi profesor. – Jędrowskiego nie znam, a Koperskiego poznałem dopiero teraz. Sądząc po mszy, którą wykonaliśmy w niedzielę, to można wywnioskować, iż Koperski komponował dla zespołu, którym dysponował. Były tam mocniejsze głosy kobiece, a nie było tenorów. Dlatego msza była napisana na sopran, alt i baryton, ni to bas ni to tenor, w średniej pozycji, tak żeby każdy śpiewak mógł zaśpiewać.

Gospodarze muzycznej uczty na Świętej Górze, którymi są księża filipini oraz przedstawiciele Stowarzyszenia Miłośników Muzyki Świętogórskiej im. Józefa Zeidlera, przyznali, że podczas prób utworów, których prawykonanie przewidziano podczas festiwalu, niejedna łza zakręciła się w oku – ze wzruszenia i z emocji. Czym są prawykonania dla „Poznańskich Słowików”? Czym są prawykonania dla profesora? Czy dla takiego artysty jak on, z tak kolosalnym doświadczeniem koncertowym, są jeszcze rzeczy, które potrafią szczególnie wzruszyć?


-- Oczywiście, że są. Mam w swojej bibliotece setki, tysiące utworów, które rzeczywiście wzruszają, ale niestety, nie wszystkie będę mógł wykonać, bo człowiek musiałby żyć 300, 400 lat… – przyznał. – Przed dwoma laty śpiewaliśmy z chórem piękne dzieło Carla Heinricha Grauna pt. „Śmierć Jezusa”. Nie znałem wcześniej tego kompozytora, ale otrzymaliśmy partyturę i wykonaliśmy ten utwór, który nas bardzo wzruszył. Choć wiele razy śpiewaliśmy już utwory Bacha, czy Haydna, to każde kolejne wykonanie jest odkryciem nowego szczegółu, nowej interpretacji. Utwory, które chór zaprezentował w niedzielę na Świętej Górze, również zaliczam do tych, które potrafią wzruszyć, chociażby „Msza Piotrowińska”, która jest moniuszkowskim arcydziełem muzyki sakralnej.


AGNIESZKA JAKUBOWSKA
gazeta
nr 40 z 9 października 2009 roku
 


bocznypanel swieta gora

bocznypanel plyty

bocznypanel fragmentykoncertow

bocznypanel manuskrypty
bocznypanel 1procent

palestrina

© Stowarzyszenie Miłośników Muzyki Świętogórskiej im. Józefa Zeidlera | Kontakt