Miniony 2010 rok został uchwałą Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej mianowany rokiem Fryderyka Chopina. Nie było więc zaskoczeniem, że podczas ubiegłorocznego V Festiwalu Musica Sacromontana w Bazylice Świętogórskiej usłyszeliśmy również jego kompozycje. Chopin to przede wszystkim muzyka, która, jak twierdzą znawcy, „aż pachnie polskością”. A bazylika to miejsce wyjątkowe ze względu na swoją historię, architekturę i aurę mu towarzyszącą. To miejsce wyjątkowe także dzięki rozbrzmiewającej w jej wnętrzu muzyce, w którym grały największe światowe sławy muzyki kameralnej i jazzowej.
Na rynku księgarskim właśnie ukazał się album pt. „Rok Chopinowski 2010” wydany pod patronatem prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego z okazji zakończenia obchodów 200. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina. W publikacji opatrzonej komentarzem Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury i dziedzictwa narodowego, znajduje się szereg wywiadów ze znanymi Polakami.
Beata Stylińska z Polskiego Radia przeprowadziła m.in. rozmowę z Januszem Olejniczakiem, wybitnym pianistą, który był gościem ubiegłorocznego festiwalu „Musica Sacromontana”. Finałowy koncert wysłuchała rekordowa liczba melomanów. Zabrzmiał m.in. Koncert fortepianowy f-moll op. 21 F. Chopina w wirtuozerskim wykonaniu J. Olejniczaka i kwartetu smyczkowego.
Pianista koncertował na całym świecie: w Egipcie pod piramidami, w Kenii, Montrealu, Paryżu, Lizbonie... a także na polskiej prowincji.
– To było najbardziej wzruszające, poruszające, podtrzymujące mnie na duchu. Uświadomiłem sobie, ilu jest wspaniałych melomanów. Kiedyś nie było możliwości, by grać w takich miejscach jak Płońsk, Wrotkowo, jak Gostyń, gdzie jest bazylika i festiwal, i zapłakani szczęśliwi ludzie… Wspaniale jest grać w najlepszej Sali w Madrycie, ale te tłumy ludzi głodnych muzyki, i to w czasie Konkursu Chopinowskiego… – wspomina ze wzruszeniem J. Olejniczak w rozmowie z B. Stylińską.
Ale nie tylko wybitny polski pianista sympatycznie wspomina ubiegłoroczny pobyt na ziemi gostyńskiej. Świętogórska bazylika gościła również jazzmanów. 30 października ubr. podczas „Zaduszek jazzowych” w świątyni wystąpił kwintet Macieja Fortuny wraz z Mackiem Goldsburym, światowej sławy amerykańskim saksofonistą.
M. Fortuna również wyjątkowo wspomina bazylikę:
– Gostyń ma wspaniałą publiczność – i chodzi tu o jakość, nie ilość. To wiele znaczy. Oby wszędzie była taka, jak tutaj. Występy w Gostyniu zawsze stanowiły dla mnie wielkie przeżycie. Każdy koncert jest inny, jednak w Gostyniu atmosfera czy raczej – można śmiało to powiedzieć – magia miejsca sprawiają, że dla mnie każdy koncert jest wyjątkowy i po prostu udany. „Zaduszki jazzowe” to była wyjątkowa noc. Nie tylko z powodów „zaduszkowych”. Była to też prapremiera płyty Mack Goldsbury & The Polish Connection „Salt Miners Blues” i zarazem zaczątek stałej współpracy Maciej Fortuna Quintet z saksofonistą Mackiem Goldsburym, z którym zagramy w tym roku dwie trasy koncertowe. Pierwsza już na przełomie marca i kwietnia. Wszystko dzięki i za sprawą gostyńskiego koncertu. Cóż więcej mówić… – podsumowuje muzyk.
M. Fortuna to jeden z najbardziej dynamicznych i wszechstronnych polskich muzyków jazzowych młodego pokolenia. Formacja Maciej Fortuna Quartet została nominowana do nagrody Fryderyka w kategorii „Jazz – Fonograficzny debiut roku” za autorską płytę „Lost Keys”. Czytelnicy miesięcznika „Jazz Forum” okrzyknęli w styczniu br. M. Fortunę „Nową Nadzieją 2010.
Wyróżnienia te są dla muzyka bardzo miłym zaskoczeniem. Jak przyznaje, nie spodziewał się ich. Radość jest tym większa, że jego działalność artystyczną doceniają fachowcy z jazzowej branży.
M. Fortuna od wielu lat poświęca muzyce cały swój czas i energię. Początki tej życiowej przygody sięgają pierwszych występów w… Orkiestrze Dętej Miasta Leszna.
– Świetny czas. Spędzałem mnóstwo czasu na zajęciach w leszczyńskiej szkole muzycznej, próbach z kolegami oraz rozmowach o muzyce. Pomiędzy tym były próby orkiestry, z którą tak naprawdę dałem pierwsze moje występy.
Trębacz, podobnie jak Janusz Olejniczak, grywał w wielu polskich i światowych salach koncertowych. Niedawno wrócił z trasy koncertowej po Norwegii.
– W Norwegii jest cudownie. Norweska publiczność jest bardziej skupiona od polskiej, jednak brak jej żywiołowości, której z kolei mamy w Polsce pod dostatkiem. Wszyscy koledzy z Europy czy z USA tak naprawdę cenią sobie polską publiczność bardziej niż publiczność w swoich krajach. Myślę, że to o nas najlepiej świadczy – chwali muzyk.
Jednak jego zdaniem bazylika na Świętej Górze to miejsce nie tylko dobre, ale wręcz wymarzone na koncerty.
– Ze względu na swoją akustykę oraz atmosferę, jaka panuje wewnątrz tego monumentalnego gmachu – uzasadnia swą opinię M. Fortuna. – Z pewnością mury bazyliki sprzyjają nastrojowi kontemplacji, wyciszenia oraz otwarcia się na sztukę. Nastrój ten udziela się zarówno publiczności, jak i artystom, czyniąc to miejsce absolutnie wyjątkowym.
Muzyka jazzowa w Polsce w chwili obecnej nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Można mówić o swego rodzaju kryzysie. Powoli sytuacja zaczyna iść ku lepszemu, czego dowodem są występy w niewielkich miejscowościach, takich jak Gostyń. Należy zatem dbać o takie miejsca i imprezy. Są one motorem dla koncertujących. Jak twierdzi M. Fortuna, satysfakcję daje mu każdy publiczny występ. Choć gostyńska publiczność to dość nieliczne grono, jednak w takich sytuacjach między muzykami a publicznością wytwarza się specyficzna więź.
– Interakcja, jaka zachodzi pomiędzy twórcą a odbiorcą jest oczywiście nacechowana zasadą wzajemności. Jeśli więc odbiorca występuje na koncercie w ilości masowej – jak to się przeważnie zdarza – wówczas wytwarza się większa energia i sięgamy innych pokładów wrażliwości niż w sytuacji, gdy jest na koncercie zaledwie kilku słuchaczy. Ale w przypadku mniejszej publiczności łatwiej jest pokonać dystans wykonawca-odbiorca. Są to piękne chwile, choć w sumie czasem może bywa to i zbyt osobiste, czy wręcz krępujące – przyznaje M. Fortuna.
W najbliższym czasie muzyk koncentruje się przede wszystkim na promocji płyty „Lost Keys”. Na przełomie czerwca i lipca będzie występować w Niemczech z zespołem Ernst Bier & Mack Goldsbury Group. W planach jest także jesienna trasa po USA z M. Goldsburym.
ELŻBIETA ULATOWSKA
Nr 16, WIELKANOC 2011 r.